300 metrów kwadratowych wolności, czyli Wymiennikownia

To nie dom kultury ani typowy młodzieżowy klub. To żywy organizm, w którym sprawczość młodych naprawdę działa. Jak to możliwe? Co się dzieje, gdy urzędnicy uczą się oddawać decyzje w ręce nastolatków, a młodzi uczą się brać za nie odpowiedzialność?
O tym wyjątkowym miejscu rozmawiam z Martyną Winnicką – kierowniczką Wymiennikowni i animatorką społeczną, która z ramienia Laboratorium Innowacji Społecznych wspiera młodzież w realizacji pomysłów i oswaja urzędniczy świat. Prywatnie miłośniczka książek i zwierząt, zawodowo – kobieta, która wie, że przestrzeń oddana ludziom może zmienić nie tylko ich, ale całe miasto.
Co wyróżnia Wymiennikownię spośród innych, znanych Ci miejsc dla młodych?
Przede wszystkim to, że formalnie jesteśmy częścią jednostki budżetowej, a ja sama jestem urzędniczką, ale w tym miejscu w ogóle się tego nie czuje. Da się pogodzić bycie urzędnikiem z rolą animatora i stworzyć przestrzeń, która ma zupełnie inny, młodzieżowy vibe – daleki od garsonki, oficjalnych powitań i sztywnych procedur.
Kiedy ktoś nowy przekracza próg Wymiennikowni, nie mówię: „Dzień dobry, nazywam się Martyna Winnicka, jesteśmy częścią Laboratorium Innowacji Społecznych”. Zawsze zaczynam od zwykłego: „Cześć, co u ciebie?”. Od razu mówię też: „Potraktuj to miejsce jak swoje – możesz zajrzeć wszędzie, dotknąć wszystkiego, korzystać z tego, co tutaj znajdziesz”. Nawet moje biuro nie jest wyłączone – mamy w nim ogromne regały z podpisanymi boksami, w których jest dosłownie wszystko, i zasada jest taka, że każdy może wejść i wziąć to, czego akurat potrzebuje.
Jakie są reakcje na takie powitanie?
Pytanie „co u ciebie?” często wybija nowe osoby z rytmu – zastanawiają się, co właściwie masz na myśli, a nawet czy się już znamy. A przecież to proste: skoro tu przyszli, możemy się poznać, więc jestem ciekawa, co u nich słychać. To przełamywanie bariery jest dla mnie kluczowe. Chodzi o to, żeby młodzi ludzie czuli się tu swobodnie, jak u siebie, a nie jak w instytucji prowadzonej przez urząd. Nie chcemy budować bariery pracownik – uczestnik. Czasem zdarza się nawet, że ktoś pyta mnie, jak długo jestem tu wolontariuszką. To dla mnie sygnał, że dobrze wykonujemy swoją pracę.

Macie jakieś ograniczenia wiekowe?
Mamy szeroki przedział wiekowy uczestników – od 13 do 35 lat. Formalnie to jedna grupa: młodzież i młodzi dorośli, ale w praktyce spotykają się tu dwa różne pokolenia. I to działa! Na warsztatach bywa, że trzynastolatka tłumaczy coś dwudziestokilkuletniej dziewczynie i powstaje z tego świetna wymiana doświadczeń. To naprawdę fajne do obserwowania. Wydaje mi się, że u nas ta integracja dzieje się bardziej naturalnie niż w wielu innych miejscach prowadzących podobne zajęcia – właśnie dlatego, że wszyscy traktowani są po prostu jak młodzież.
Jak jednym słowem opisać klimat Wymiennikowni?
Powiedziałabym, że to klimat dobrowolności. Miejsce tworzymy tak, żeby nikt nie czuł presji. Często nowe inicjatywy – programy, fundacje – wpadają w pułapkę szukania młodych aktywnych, liderów. Tych, którzy już coś zmieniają w szkole, mają wielkie plany i działają. Ale wtedy od razu odsiewają osoby, które nie są aktywne, a może by chciały coś zrobić – tylko potrzebują czasu, inspiracji, odpowiednich warunków. U nas nie ma takiego kryterium. Nie komunikujemy: “szukamy młodych liderów”. Jeśli ktoś jest aktywny, to i tak nas znajdzie. My dajemy przestrzeń, w której nawet jeśli ktoś przyjdzie i nic nie robi, to mówimy: ‘Jest okej. Nie masz hobby? Jest okej. Nie chcesz myśleć o przyszłości? Jest okej. Nie chcesz się uczyć? Jest okej. Bo tutaj możemy wspólnie się czegoś nauczyć, coś odkryć. Może znajdziemy twojego konika. Dla nas dużą satysfakcją jest już sam fakt, że ktoś zrobił krok i przyszedł. To znaczy, że wyszedł z domu do rówieśników. I to jest wartość. Ogromną satysfakcję daje mi to, że coraz częściej odwiedzają nas osoby z niepełnosprawnościami intelektualnymi. Pojawiają się też osoby w spektrum autyzmu – początkowo przychodziły z asystentem lub opiekunem, a teraz coraz częściej pojawiają się samodzielnie. To dla mnie sygnał, że Wymiennikownia jest miejscem wystarczająco otwartym i bezpiecznym, by każdy czuł się tu dobrze. Na zajęciach regularnie pojawiają się osoby z różnymi potrzebami – są uczestnicy, którzy nie mówią, inni, którzy mówią bardzo dużo. Zdarza się, że przychodzą osoby ze schizofrenią – i choć mają trudności w logicznym łączeniu myśli przez co ich wypowiedzi są chaotyczne, to zawsze są serdeczne i chętnie wchodzą w interakcje. Są też osoby, które wydają nietypowe dźwięki czy jąkają się, a mimo to znajdują tu przestrzeń do rozmowy i akceptacji.

Jak wygląda model współpracy z młodymi w Wymiennikowni?
Wszystko opiera się na zasadzie edukacji rówieśniczej – „młodzi dla młodych”. Kiedy pojawia się lider, podpisujemy z nimi bezkosztowe porozumienia o współpracy. To jednej strony, jest tylko formalność, z drugiej, coś więcej, bo taka umowa zobowiązuje obie strony: młoda osoba deklaruje realizację swojego pomysłu, a my zapewniamy przestrzeń i wsparcie. Choć to bezpłatne, nadaje projektowi powagi i odpowiedzialności. Co ważne, mogą je podpisywać również osoby niepełnoletnie.
Opowiedz proszę o tym więcej.
Wygląda to tak, że czasem ktoś przychodzi z gotowym pomysłem i potrzebuje po prostu przestrzeni, żeby go zrealizować. Czasem my zachęcamy młodych, żeby spróbowali zrealizować coś u nas – zawsze jako wspólny proces. Uczymy się przy tym, że nie każdy projekt musi się udać. Zdarza się, że nikt nie przyjdzie, pojawią się trudności, ale traktujemy to jako część nauki. Brak rezultatu to też rezultat – zdobywamy doświadczenie i uczymy się współpracy. Porozumienie podpisuje dyrektor jednostki, więc młodzi mogą później wpisać to doświadczenie do CV jako współpracę z jednostką miejską. Traktujemy to trochę jak wolontariat, bo chodzi o działanie „dla kogoś” bez wynagrodzenia.

Czy możesz podać konkretny przykład takiego działania?
Dobrym przykładem jest Uczniowski Budżet Obywatelski w Gdyni. Kilka lat temu przyszedł do nas Staszek – najmłodszy uczestnik miejskiego budżetu obywatelskiego, który wygrał realizację swojego pomysłu. Tak mu się spodobało, że postanowił zrobić budżety obywatelskie w szkołach. Pomogliśmy mu przygotować pismo do prezydenta miasta,, stworzyć regulamin, grupę na Facebooku, grafiki, a także zorganizować spotkania robocze z opiekunami samorządów uczniowskich. Dzięki temu w dwóch szkołach odbyły się pilotaże. Pomogliśmy też zebrać środki – trochę z akcji w szkołach, a trochę dzięki wsparciu miasta (po 1000 zł na każdą szkołę). To doświadczenie pokazało, jak ważne jest wsparcie mentorskie i edukacja praktyczna. Uczniowie uczyli się, jak planować budżet, jak napisać oficjalne pismo, jak promować projekt. Przy ewaluacji okazało się, że nawet oczywiste dla nas zasady, jak dobrowolność głosowania, nie zawsze były zrozumiałe – to była cenna lekcja dla wszystkich. Widzimy też, że język budżetu obywatelskiego bywa trudny, dlatego co roku przygotowujemy proste infografiki „Jak złożyć projekt w 8 krokach”, żeby młodzież mogła łatwo zrozumieć proces.
Opowiedz mi jeszcze o zajęciach organizowanych w Wymiennikowni. Na stronie macie setki zdjęć. Imponująca aktywność.
Wiele zajęć, które mamy w grafiku, powstaje właśnie na podstawie porozumień o współpracy. Na przykład grupy taneczne czy artystyczne – to często młodzi ludzie, którzy nie mają środków na wynajem sali, a chcą się spotykać i uczyć. Umawiamy się z nimi, że grupa musi być otwarta dla nowych osób – każdy, kto zechce wziąć udział, musi zostać przyjęty. To czasem wywołuje dyskomfort, ale uczy otwartości. Zdarza się też, że dawni uczestnicy stają się prowadzącymi. Podam przykład Maćka, który kiedyś przychodził na zajęcia z rysunku, żeby dostać się na ASP. Dziś sam prowadzi u nas zajęcia, bo jest absolwentem akademii. Podobnie Agnieszka – zaczynała od nauki dancehallu z YouTube’a, a dziś organizuje ogólnopolskie zawody w tej dziedzinie. Zaczęło się od małych spotkań w Wymiennikowni, a skończyło na imprezie, na którą przyjechało 600 osób z całej Polski! Naszym celem jest to, żeby młodzi uczyli się odpowiedzialności, pracy zespołowej, organizacji wydarzeń – i robili to w praktyce, a nie tylko w teorii.
Dziękuję za rozmowę.















