Gdy różnice nas nie dzielą. O dialogu, który buduje mosty między pokoleniami

Jolanta Ruszkiewicz
09-12-2025
Czas czytania: 8 min.
Rozmowa z Natalią Kertyczak, trenerką i koordynatorką projektu w Fundacji Edukacja dla Demokracji, o innowacji społecznej "Dialogi Pokoleń" i o tym, że warto nauczyć się rozmawiać zamiast debatować.
Na zdjęciu Natalia Kertyczak, w tle uczestnicy warsztatów. Zdjęcie zrobiono w Centrum Kreatywności Targowa

Wydaje się, że raczej nie potrafimy prowadzić dialogu.

Myślę, że się uczymy. Zainteresowanie dialogiem rośnie, a wraz z nim potrzeba bezpośredniej rozmowy – zarówno bycia usłyszanym, jak i usłyszenia drugiego człowieka z jego emocjami i tym, co dla niego ważne. Te umiejętności są różne w różnych środowiskach, ale widzę, że świadomość ich znaczenia rośnie.

Jak zrodziły się „Dialogi Pokoleń”?

Wszystko zaczęło się od warsztatów prowadzonych przez Nansen Center for Peace and Dialogue. Wzięłam w nich udział i byłam pod takim wrażeniem, że zadzwoniłam do Kasi Komar-Macyńskiej z Przemyśla – znając jej zaangażowanie w kwestie polsko-ukraińskie, wiedziałam, że to jest coś dla niej. Powiedziałam jej: „Nie wiem, jak znajdziesz na to czas, ale koniecznie musisz w tym uczestniczyć” (śmiech). Kasia rzeczywiście wzięła udział w warsztatach nansenowskich, a następnie zaproponowała mi i Igorowi Horkowowi wspólne stworzenie innowacji związanej z dialogiem. To były nasze pierwsze kroki – byliśmy po warsztatach, mieliśmy wiedzę teoretyczną, ale bardzo mało praktyki. Ta innowacja stała się okazją do sprawdzenia tego wszystkiego w rzeczywistości.

Gdzie odbywały się spotkania?

Miejscem naszych działań był Dom Ukraiński w Przemyślu – budynek z ponad 120-letnią historią, który należy do społeczności ukraińskiej. To idealna przestrzeń do tworzenia spotkań i rozmów. Sam budynek jest symboliczny – został odzyskany, przechodzi renowację, sam w sobie jest świadectwem dialogu i przemian. Spotykaliśmy się z grupą międzypokoleniową – młodsze i starsze pokolenie razem. W tle były relacje polsko-ukraińskie, które w Przemyślu zawsze budzą różne napięcia. To było jeszcze przed pełnoskalową inwazją Rosji na Ukrainę, więc zupełnie inna sytuacja niż dziś.

Jak wyglądała praca z uczestnikami?

Zaczęliśmy od formy warsztatowej – wprowadzaliśmy metody i narzędzia poznane na szkoleniu. Pracowaliśmy nad tym, czym w ogóle jest dialog, czym różni się od debaty, poruszaliśmy tematy tożsamości i przeciwdziałania dyskryminacji. Spotykaliśmy się co kilka tygodni lub raz w miesiącu.

Zwieńczeniem miały być dialogi na tematy zaproponowane przez samych uczestników. I tu pojawiło się pierwsze zaskoczenie – dla wielu osób samo poznanie metodologii dialogu było odkryciem. Część uczestników była aktywna społecznie od lat, używała słowa „dialog” na co dzień, ale dopiero teraz odkrywała jego znaczenie w taki sposób, jak prezentowany przez nas.

Co szczególnie zaskakiwało uczestników?

To, że celem dialogu nie jest dojście do porozumienia czy wspólnej wizji. Że w wyniku dialogu nie pozbywamy się różnic. To było coś nowego. Słyszałyśmy na sali: „Zajmuję się dialogiem od tak dawna, a po raz pierwszy spojrzałam na niego w ten sposób. Gdybym miała dostęp do takiej wiedzy wcześniej, wpłynęłoby to na moją pracę, działalność, sposób komunikowania się”.

A potem przyszedł 24 lutego 2022 roku.

Tak. Tuż przed naszym finałowym spotkaniem, gdzie zaplanowałyśmy właśnie te dialogi, wybuchła wojna. Przemyśl i Dom Ukraiński stały się centrum pomocy humanitarnej. Przez miasto przewinęły się setki tysięcy osób uchodźczych. Zawiesiłyśmy innowację na pół roku, ale wiedziałyśmy, że ten proces musimy domknąć – ze względu na uczestników i na nas. Pozytywnym sygnałem było to, że uczestnicy i uczestniczki chcieli do nas wrócić. Nie powiedzieli „to już nieaktualne”, tylko wrócili – w zupełnie innej rzeczywistości, po doświadczeniach, które wiele zmieniły.

Co wydarzyło się podczas tych dialogów?

Przez jakiś czas mogło się wydawać, że pracujemy w dość homogenicznej grupie. Ale gdy zaczęły się dialogi wokół tematów zaproponowanych przez uczestników, ujawniło się sporo ostrych różnic. Na przykład pojawił się temat stosunku do aborcji, do czarnych protestów – i to pokazało głębokie podziały. Ale – i to było dla mnie najważniejsze – te różnice nie zaszkodziły grupie. Nie zrywano relacji. Pomimo trudnej rozmowy i dużych różnic, osoby uczestniczące na koniec się objęły, jedna drugą odwiozła do domu. To była próba zrozumienia, a przynajmniej usłyszenia drugiej strony.

Co ta innowacja dała Tobie osobiście?

Przede wszystkim głębsze rozumienie dialogu – przejście od poziomu „wydaje mi się, że wiem” do zdobycia praktycznych umiejętności. To było skonfrontowanie teorii z rzeczywistością, próba podzielenia się tym dalej i zobaczenia, jak to pracuje w praktyce. Dialog oddziałuje na kilku poziomach – prywatnym, społecznym, zawodowym. Najbardziej konkretnie potrafię to nazwać w działaniach społecznych i zawodowych – udało się stworzyć przestrzeń do rozmowy w różnych okolicznościach. Na poziomie prywatnym to bardziej nieuchwytne – to rodzaj praktyki, postawy, którą próbujesz mieć zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym.

Innowacja dała nam też odwagę do dalszej pracy z dialogiem w nowej rzeczywistości. Zaczęłyśmy prowadzić z Kasią warsztaty dialogowe dla osób z Polski i Ukrainy zaangażowanych w pracę ze swoimi społecznościami. Szkoliłyśmy ludzi z metody dialogu, a oni później wykorzystywali ją w swojej pracy – w Polsce, Ukrainie, w mieszanych grupach.

Czy „Dialogi Pokoleń” dalej żyją?

Tak, choć w innej formule. Wciąż pracujemy metodą dialogu. Próbowałyśmy zastosować ją w naszej organizacji – Związku Ukraińców w Polsce. Podczas ostatniego zjazdu przeprowadziłyśmy dialog na ważny dla organizacji temat. To stworzyło przestrzeń do rozmowy, była to nowa formuła – nie dyskusja panelowa, ale rozmowa w kręgu, gdzie można było się podzielić różnymi perspektywami. Kontynuujemy warsztaty, facilitujemy dialogi w różnych okolicznościach. Korzystamy z przestrzeni Domu Ukraińskiego w Warszawie, gdzie organizujemy spotkania dla osób z Ukrainy w formule dialogowej. Osoby przeszkolone przez nas dalej pracują – współpracowałam z jedną z nich przy dialogach w Warszawie.

Co poradziłabyś osobom, które chcą tworzyć innowację społeczną, ale mają obawy?

Po pierwsze: nie działaj w pojedynkę. W zespole można wiele rzeczy przegadać, naradzić się, zaplanować, przyjąć, że coś może się udać lub nie. Po drugie: opracuj plan, gdzie chcesz to zastosować, z kim chcesz pracować. I po trzecie: nie bój się spróbować. Jak się nie spróbuje, nie można sprawdzić, czy to zadziała. Ważny jest rozkład różnych cech w zespole – różne temperamenty, podejścia, charaktery, wtedy łatwiej zadbać o różne obszary i dopinać rzeczy na wielu frontach.

Dziękuję za rozmowę.

Jolanta Ruszkiewicz

Redaktorka, polonistka, copywriterka, specjalistka ds. innowacji społecznych, członkini „Katalizatora innowacji społecznych” w Fundacji Stocznia.

Fot. Narodnyj Dim – Dom Ukraiński/Facebook

Posłuchaj podcastu

plansza podcastu "społeczne wynalazki", żółte tło, na środku zdjęcie Anny Janiak, z prawej fragment logo zielone listki, na dole liczba 29 i napis "życie w spektrum autyzmu: nadzieje i wyzwania"
Społeczne Wynalazki odc. 29 – Życie w spektrum autyzmu: nadzieje i wyzwania

Jak wspierać osoby w spektrum autyzmu, jak mogą w tym pomóc innowacje społeczne, a także o przełamywaniu stereotypów oraz dlaczego samodzielność jest ważna, opowiada Anna Janiak – trenerka, edukatorka, innowatorka społeczna, prezeska Fundacji FIONA.

Ta strona używa plików cookies w celu zapewnienia najlepszej jakości usług. Korzystając z niej, wyrażasz zgodę na ich używanie. Więcej informacji w polityce prywatności.

Przejdź do treści