Wstecz Agafia Spyrka: czas, by lepiej zrozumieć siebie

21-02-2025
23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją, czyli chorobą, która odbiera siły, zamyka w czterech ścianach i sprawia, że nawet najprostsze czynności stają się wyzwaniem. Do 2030 roku – jak prognozuje WHO – depresja ma być najczęściej występującą chorobą na świecie. Już teraz dotyka 280 milionów ludzi. To liczby, za którymi kryją się konkretne historie – to ludzie, którzy próbują przetrwać, znaleźć pomoc, wrócić do życia.

Rozmawiam z Agafią Spyrką, autorką innowacji „Pączek, Listek, Kwiatek”, czyli zeszytu ćwiczeń, a właściwie mapy dla tych, którzy próbują odnaleźć siebie na nowo. Stworzyła go, bo sama zmierzyła się z depresją i wie, jak trudno jest wyjść z mroku, który przynosi ta choroba. Wsparcie bliskich, ich obecność, kreatywność i jej własna wiedza stały się fundamentem tej innowacji – narzędzia, które może pomóc innym. Z depresji można wyjść i czasem wystarczy jedno małe ziarenko nadziei, by coś zaczęło kiełkować.

„Pączek, Listek, Kwiatek” to prosty i niezwykle skuteczny przewodnik, który odpowiada na problem depresji i jej wpływu na aktywność zawodową.  Pomaga osobom z depresją poznać swoje mocne strony, radzić sobie ze stresem i emocjami, a także lepiej zarządzać trudnościami w pracy. Wspiera w powrocie do pracy i poprawia komfort życia, oferując praktyczne narzędzia do przezwyciężania problemów związanych z depresją w kontekście zawodowym. W raporcie z testowania innowacji zawarta była wypowiedź jednej z kobiet, która dzięki podręcznikowi wyszła na prostą: „Noszę ten zeszyt zawsze w plecaku.” To zdanie – jak mówi Agafia – zostanie z nią na długie lata. Innowacja jest darmowa, a dostęp do niej znajdziecie tutaj (w plikach do pobrania).

Masz osobiste doświadczenie z depresją i choć dziś jesteś już w zupełnie innym miejscu, to Twoja droga do diagnozy oraz właściwego leczenia nie była prosta. 

Tak, moja depresja została zdiagnozowana dopiero trzy lata temu. Wcześniej przez wiele lat otrzymywałam błędne diagnozy, co miało ogromny wpływ na moje życie i zdrowie. Pierwszy raz zgłosiłam się do psychiatry, gdy moja córka miała trzy miesiące. Nie rozpoznano wtedy u mnie depresji poporodowej, a zamiast tego postawiono mi błędną diagnozę zaburzeń schizoafektywnych. To bardzo poważne schorzenie, którego tak naprawdę nigdy nie miałam. W wyniku tej pomyłki przez lata byłam niewłaściwie leczona, co doprowadziło mnie do skrajnie trudnego stanu psychicznego. Punktem zwrotnym było uświadomienie sobie, że coś jest nie tak. Ufałam lekarzom – jak większość pacjentów – ale warto pamiętać, że psychiatria to nie jest nauka ścisła, a raczej rodzaj sztuki, wymagającej zarówno wiedzy, jak i intuicji. 

Co pomogło Ci dostrzec, że wcześniejsze diagnozy mogą nie być trafne?

Z wykształcenia jestem analitykiem finansowym, a jedną z moich największych umiejętności jest analiza danych – ich zbieranie, porządkowanie, układanie w logiczną całość oraz wyciąganie wniosków i tworzenie syntetycznych podsumowań. Kiedy zaczęłam zmagać się z problemami zdrowotnymi, podeszłam do nich w podobny sposób. Przeanalizowałam różne aspekty swojego życia i zaczęłam szukać elementów, które nie pasowały do układanki. Zadawałam sobie pytanie: gdzie tkwi problem? Czy rzeczywiście jestem osobą tak głęboko zaburzoną, że nie potrafię funkcjonować w rzeczywistości? Ta myśl wydawała mi się jednak nieprawdziwa. W końcu, mając 36 lat, objęłam stanowisko dyrektorskie w dużej firmie właśnie dlatego, że zawsze byłam zadaniowa, skoncentrowana i szybko reagowałam na zmieniającą się sytuację. To nie pasowało do obrazu osoby zupełnie niezdolnej do życia w społeczeństwie. Doszłam więc do wniosku, że problem może tkwić w błędnej diagnozie. Obecnie pracuję z psychiatrą, która po przeanalizowaniu mojej historii doszła do wniosku, że depresja została już skutecznie ustabilizowana farmakologicznie. Ta lekarka zidentyfikowała u mnie zaburzenia integracji sensorycznej, które prawdopodobnie były pierwotną przyczyną moich trudności. To doświadczenie – lata poszukiwań, błędnych diagnoz i w końcu odnalezienie właściwej drogi – skłoniło mnie do stworzenia zeszytu ćwiczeń „Pączek, Listek, Kwiatek”. Chciałam, by stał się on wsparciem dla osób, które wracają do pracy po epizodach depresyjnych. Wiem, jak trudne może być to doświadczenie i jak ważne jest odpowiednie narzędzie, które pomaga krok po kroku odnaleźć siebie.

Opowiedz mi o samym procesie powstawania tej innowacji.

„Pączek, Listek, Kwiatek” nie powstałby bez wsparcia dwóch niezwykle ważnych dla mnie osób. Jedną z nich jest Kasia Samosiej, autorka ilustracji do podręcznika, która pomogła mi bez żadnej gwarancji sukcesu, po prostu wierząc w ten projekt i we mnie. Pamiętam dzień, w którym przyniosła mi niezwykłą pracę artystyczną – wielkie prześcieradło pokryte falami. Na jego środku naszyta była bezludna wyspa. Ta wyspa stała się dla mnie symbolem. Patrząc na nią poczułam, że ocean może być czymś więcej niż tylko pustką. Mógł zabrać wszystko, co było zbędne, oczyścić umysł i pozwolić mi zacząć od nowa. W tamtym momencie nosiłam w sobie elementy różnych układanek, ale żadne z nich do siebie nie pasowały. Zrozumiałam, że nie mogę ułożyć z nich sensownego obrazu – muszę je zostawić i stworzyć coś od podstaw. Siedząc na tej bezludnej wyspie po raz pierwszy od dawna poczułam przestrzeń i oddech. Zaczęłam zadawać sobie podstawowe pytania: gdzie właściwie jestem? Jak się tu znalazłam? I co teraz? Samotność, która mnie otaczała, była oczyszczająca, ale także przytłaczająca. Spędziłam trzy lata w izolacji, mierząc się ze sobą i ucząc się na nowo życia. I to właśnie w tej pustce zaczęło kiełkować coś nowego. Z czasem dostrzegłam, że na tej wyspie pojawiło się życie – coś małego, delikatnego, ale prawdziwego. Tak w skrócie powstał „Pączek, Listek, Kwiatek” – roślina, która wyrasta tam, gdzie wydawało się, że nie ma już nic.

Dotykasz tutaj rzeczy bardzo pierwotnych. Czy w świecie, który często wymaga od nas analizy i przepracowywania traumy, potrafimy jeszcze po prostu być i czuć?

To jest chyba najistotniejsze. Wiesz, w tamtym czasie trafiła w moje ręce niezwykła książka – 13 Pierwotnych Matek Klanowych Jamie Sams. Jedna z opowieści zawartych w tej książce szczególnie mnie poruszyła. Była to historia chłopca, który przynosi do Matki Klanowej swoją siostrę – dziewczynę po bardzo trudnych doświadczeniach. Chłopiec chce, by ją uzdrowiono, by „poskładano” jej duszę. Ale Matka Klanowa mówi: „Zanim cokolwiek zaczniemy robić, najpierw się nią zaopiekujemy”. Zamiast rozmów o przeszłości, rozdrapywania ran, po prostu umieszcza dziewczynę w ciepłej wodzie, w skalnej niecce. Chce, by najpierw poczuła swoje ciało, by na nowo doświadczyła bezpieczeństwa i spokoju. Dopiero gdy dziewczyna odzyskuje ten podstawowy kontakt ze sobą, Matka Klanowa daje jej proste, codzienne zadania – obranie ziemniaków, gotowanie zupy, zszycie ubrania. Kiedy dziewczyna odzyskuje kontrolę nad swoją rzeczywistością, można myśleć o tym, by szukać głębszych odpowiedzi. Nie wcześniej. Nie poprzez analizowanie bólu, ale poprzez powrót do siebie. Ta historia uświadomiła mi, jak często próbujemy naprawiać siebie i innych od złej strony – przez słowa, rozkładanie wszystkiego na części pierwsze, zamiast po prostu nauczyć się na nowo czuć i być. Procesy, przez które przechodzi człowiek mierzący się z depresją mogą trwać długo – i to jest w porządku. Trzeba dać sobie na to pozwolenie. Nie trzeba stawać na nogi w pół roku, nie ma jednego właściwego tempa. Jeśli ktoś uzna, że potrzebuje więcej czasu, że to jest jego sposób dbania o siebie, to ma do tego pełne prawo.

Jak stworzyć swój świat na nowo, kiedy czujemy tylko pustkę?

Ocean w mojej głowie był symbolem pustki, ale i przestrzeni. Kiedy już oswoiłam ciszę, pojawiło się pytanie: czym tę pustkę wypełnić? Bo choć nauczyłam się być sama, to przecież lubię ludzi, chcę mieć z nimi kontakt, kocham moje dzieci. Więc co teraz? Jak umeblować tę nową rzeczywistość? Odpowiedź przyszła naturalnie – dom z ogrodem. Ale żeby go stworzyć, musiałam znaleźć fundamenty, na których mogę się oprzeć. Tym fundamentem okazało się moje życie zawodowe. W tamtym czasie przechodziłam przez rozwód, więc potrzebowałam czegoś stabilnego. Zaczęłam więc szukać zasobów w sobie. I zrozumiałam, że są one bardzo różne – czasem oczywiste, jak wiedza i doświadczenie, ale czasem zupełnie nieoczekiwane. Zasobem może być poczucie bycia potrzebnym, ale i umiejętność bycia słabym. Może nim być nawet niedostatek. Mogą nim być korzenie, z których wyrastamy. To wszystko pozwoliło mi poczuć grunt pod stopami.

Kto jeszcze towarzyszył Ci w tej drodze?

Drugą osobą była moja bliska koleżanka. Towarzyszyła mi podczas całej mojej drogi i w trakcie powstawania podręcznika. W momencie, w którym skończyło się testowanie innowacji i wiedziałam, że wszystko poszło dobrze, że są rekomendacje do skalowania, u niej wydarzyło się coś trudnego. To osoba, która była ze mną przez cały czas, emocjonalnie mnie wspierała i kiedy ja zaczęłam wychodzić z tego trudnego dla siebie położenia, ona, która cały czas trzymała mnie za rękę, sama znalazła się w podobnym miejscu. Chcesz wtedy oddać dobro tej osobie, a jednocześnie wiesz, że przekracza to twoje kompetencje i jedno, co możesz zrobić to być z tą osobą. To właśnie ta obecność, bez presji czy zbędnych słów, pokazała mi, jak istotne jest „bycie” dla kogoś w trudnych chwilach. W kryzysach psychicznych, używając uproszczenia – lekarz leczy, terapeuta pomaga wrócić do pionu, ale to bliscy trwają z nami na co dzień. Nie chodzi o dobre rady, wyciąganie na spacer czy inne, wyszukane aktywności – najlepszym przyjacielem w depresji jest ktoś, kto po prostu potrafi milczeć. Ogromnym wsparciem były też dla mnie moje dzieci, szczególnie syn, który dziś ma 20 lat. Przez wiele rzeczy przeszliśmy razem. Jestem z niego bardzo dumna. Widzę, że te doświadczenia nauczyły go wsłuchiwania się w swoje emocje, w swoje ciało. To ogromny sukces całej tej historii. 

Odbiór Twojej innowacji jest bardzo pozytywny, czego może się spodziewać osoba, która zdecyduje się z niej skorzystać?

Znajdziesz tu sześć rozdziałów pełnych praktycznych ćwiczeń, które pomogą Ci lepiej poznać siebie, swoje potrzeby i możliwości zawodowe. Zaczynasz od podstaw – sprawdzenia, gdzie i jak najlepiej Ci się pracuje, jak odpoczywasz i jakie masz nawyki związane z koncentracją. Potem stopniowo przechodzisz do bardziej praktycznych kwestii – formy pracy, interakcji społecznych czy obsługi różnych narzędzi. Wszystko w Twoim tempie, bez presji. Możesz wykonywać ćwiczenia tyle razy, ile potrzebujesz, a jeśli coś się w Twoim życiu zmieni – zawsze do nich wrócić. Podręcznik opiera się na cyklu Kolba, czyli metodzie nauki poprzez doświadczenie. Chodzi o to, żeby nie tylko o pracy myśleć, ale ją w małych krokach „przetestować” – sprawdzić, co Ci odpowiada, a co nie. Jeśli masz kogoś, kto Cię wspiera, znajdziesz tu też wskazówki, jak wspólnie korzystać z zeszytu. Nie musisz od razu podejmować wielkich decyzji – ważne, żebyś na nowo poczuł_a sprawczość i zobaczył_a, jakie masz możliwości. 

Dziękuję za rozmowę.

Przeczytaj także

Mieszkania ze wsparciem, czyli jak biznes może wspierać innowacje społeczne
Czym są mieszkania ze wsparciem, kto i na jakich zasadach może z nich korzystać oraz jakie są perspektywy ich rozwoju w Polsce opowiada p. Tomasz Pisarzewski, dyrektor komunikacji i relacji zewnętrznych Fundacji Leny Grochowskiej.
Jolanta Ruszkiewicz

Redaktorka, polonistka, copywriterka, specjalistka ds. innowacji społecznych, członkini „Katalizatora innowacji społecznych” w Fundacji Stocznia.

Skip to content